czwartek, 13 września 2012

Spotkanie.

Wczoraj, dzięki Marcinowi obejrzałem film "Spotkanie". Film z lekka patetyczny, ale ja i tak płakałem na nim jak bóbr. Lubię filmy, które zostają w głowie i dostarczają przemyśleń. Szczególnie takich, z którymi można się utożsamić. Dla mnie to było łatwe, gdyż określam się jako Chrześcijanin, jednak sądzę, że dla ateisty byłoby to trudniejsze. W każdym razie to kilka z nich:

1. Zawsze, gdy ktoś mi mówi, że Bóg mnie kocha czy że jest przy mnie, zastanawiam się, po co mi to? Co daje mi ta jego miłość? Cierpienie? Ból? Krzyż, który ma mnie zaprowadzić do Nieba? Często myślę, że wolałbym, by Bóg mnie opuścił; by przestał mnie kochać, bo może wtedy byłoby choć trochę łatwiej. Ale, ale, do rzeczy.

Dotąd nie wierzyłem w piekło. Świadomość wiecznych męczarni jest dla mnie przytłaczająca. Ale, że staram się nie przywiązywać do swoich myśli, zakładam, że może być inaczej. Tak więc, czy gdyby Bóg mnie nie chronił, nie trafiłbym do tego Piekła? Myślę, że trafiłbym, a w obliczu całej wieczności, te moje 7 lat nie-życia to zaledwie ułamek. Wiele razy myślałem o samobójstwie. Ale coś mnie trzymało przy życiu, jakaś "siła", która nie pozwalała mi zrobić tego ostatecznego kroku. Miałem wrażenie, że jednak nie jestem całkowicie pokonany; że jeszcze coś dobrego mnie w tym życiu czeka. Dzisiaj wiem, że nie modliłem się o śmierć. Ja się modliłem o życie, o ratunek. I Bóg to wiedział, dlatego nie pozwolił mi odejść.

2. Nie jestem już starym Sebastianem, któremu stawały łzy w oczach, gdy ktoś na niego nawrzeszczał. Który bał się siebie samego i wszystkich wokół. Który nie umiał wyrazić własnej opinii i był jak ta choragiewka na wietrze. Teraz jestem inny. Silny, odważny. Otwarcie mówię o swoim homoseksualizmie czy chorobie psychicznej. Mam swoje zdanie, co jak wiadomo niekiedy innym się nie podoba. Ta cała zmiana nie zaszłaby, gdyby nie moja droga. Cierpienie może i nie uszlachetnia, ale tworzy wokół nas mur, który chroni.

Mimo to wciąż czasem przemyka mi myśl, że wolałbym być słaby, ale szczęśliwy. No cóż.

3. To nie ojczymowi i mamie muszę wybaczyć. Nawet nie sobie. Muszę wybaczyć Bogu, bo do niego mam największy żal. I może sam sobie zapracowałem na swój los, jednak MOGŁO być inaczej. Ilu znam ludzi, którzy kłamią i oszukują, a mimo to im się wiedzie. Bardzo wierzę w to, że jest jakaś siła, która wszystkim kieruje i że tak naprawdę jesteśmy pionkami w jakiejś ogromnej grze. I że jeśli coś nie ma się stać, to to się nie stanie, choćby nie wiem co. Dlatego ciągle mam żal, że było jak było.


Chciałbym przeprosić, że to wszystko takie niespójne, ale pamiętajcie, że pisał to chory psychicznie absolwent gimnazjum. :-D

2 komentarze:

  1. Słyszałeś o pewnym niepełnosprawnym bez nóg i rąk? Nazywa się Nicholas (Nick) Vujicic. Poczytaj i pooglądaj, jakże bardziej On ma pod górkę, w porównaniu z nami. Nie poddał się, radością życia dzieli się z innymi.

    Być może my sami tak potrafimy, ale jeśli On potrafi, to i Ty spróbuj, żyć szczęśliwie, pomimo wszystkiego, co Tobie się przytrafiło lub nie przytrafiło.

    Wierzę, że Bóg kocha Ludzi aż tak bezgranicznie, że dał nam wolność, w którą nie ingeruje zbyt często. Nie rozumiem Jego planów ani bolesnej dla nas wytrwałości w niewtrącaniu się w nasze sprawy. Mimo to, w tym wszystkim warto zaufać Mu, że wszystko ma swój porządek, czas i miejsce, sens.

    Nie wybaczaj Bogu na siłę. Jeśli w ogóle to zrobisz, sam poznasz odpowiednią chwilę i okoliczności. Żal i gniew też są przejawem wiary.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, nie wydaje mi się, żeby dawał mi wolność. Przeciwnie - mam wrażenie, że sprawił, że upadłem i teraz nie pozwala mi wstać. Że ingeruje w moje życie i robi wszystko, bym tylko nie wyszedł na powierzchnię. Wiem, że to ma sens i powód, i kiedyś go poznam. Ale czas leci; przelatuje przez palce. A to boli.

    Bardzo ciekawe jest to, co mówisz o gniewie. Nie pomyślałem o tym w ten sposób. :-) Tak jak ktoś mi mówił - Abraham też się kłócił z Bogiem i Bóg to cenił.

    OdpowiedzUsuń