Już rozumiem, dlaczego nie mam potrzeby prosić Boga o Życie*. Otóż dlatego, że to Życie już jest.
Każdy z nas marzy, prawda? I te marzenia przybierają konkretną postać - u mnie na przykład było to spotkanie z przyjaciółmi w pizzerii. Oczyma wyobraźni widziałem, jak siedzę, rozmawiam, śmieję się. I o to prosiłem Boga. Ale nie chodziło mi przecież o tę pizzę - no hej, taką samą mogę sobie przyrządzić w mikrofali. Chodziło mi o ludzi, o kontakt z nimi. I w tej swojej głupocie nie zauważyłem, że od kilku tygodni mam ten kontakt. Bóg zajrzał do mojego serca i spełnił moje marzenie, choć w innej formie niż tego chciałem.
Hmm, ale pizzę to bym zjadł... :-)
Z Bogiem!
*Mówiąc "życie" nie chodzi mi o funkcję życiową. Mam na myśli raczej taką pełnię własnego człowieczeństwa.
Właśnie teraz zaczynasz swoje NOWE życie, życie w przyjaźni z Bogiem, a z nim będzie łatwiej, zdecydowanie łatwiej:).
OdpowiedzUsuńBardzo chciałbym w to wierzyć.
Usuń