piątek, 14 września 2012

O tym, że Bóg jest.

Kim jest Marcin, o którym wspominam tu na blogu? Mógłbym walnąć charakterystykę, ale nie wiem, czy by sobie tego życzył. Więc powiem tylko, że Marcin jest bardzo mądrym człowiekiem, który swoją dojrzałością przewyższa mnie i inne, również starsze od siebie osoby. Marcin jest Chrześcijaninem. Jest trochę dalej na swojej drodze do Boga niż ja, więc przyjmujemy relację uczeń-nauczyciel. Tłumaczy mi wszystkie zawiłości wiary i odpowiada na moje pytania. I nie robi tego na odczep się. On naprawdę rozumie to, co mówi. I to jest dla mnie najważniejsze. Że dzięki niemu coraz więcej rozumiem, a dzięki temu coraz bardziej wierzę. To nieprawda, że Bóg jest niepojęty. Może w pewnej części tak, ale przecież jest Pismo Święte. I sądzę, że Bóg stworzył je właśnie po to, żeby dać siebie poznać; żeby go zrozumieć. Zawsze miałem ścisły umysł. Nie przyjmuję rzeczy na wiarę. Wiem, że "błogosławieni Ci, którzy nie widzieli, a uwierzyli", lecz to nie do końca jest tak, że Boga nie da się zobaczyć. Nie wiem, jak z Wami (i chciałbym, żebyście się podzielili swoimi doświadczeniami), ale Bóg dał mi świadectwo swojego istnienia mnóstwo razy. Pokazał się i ze złej, i z dobrej strony. Ale pokazał się. I zastanawiam się, czy właśnie taki pogląd, że Bóg nie istnieje czy że go nie widać, nie jest pewnego rodzaju zamknięciem się na niego. Wyobraźcie sobie konia, który ma klapki na oczach. Czy ludzie to nie takie konie? Prowadzą nimi księża, katecheci, ale sami Boga nie znają, nie doświadczają go. Z drugiej strona wiara to łaska, więc może to nie ich wina? Może Najwyższy nie chce, żeby uwierzyli? Gdy byłem nastolatkiem, wszyscy mi mówili, że trzeba wierzyć, a ja się zastanawiałem: "Jak mam do jasnej ciasnej uwierzyć skoro... nie wierzę. I kropka."

Uprzedzając pytania: nie, nie doznałem zaszczytu objawienia. Nie widziałem białej szaty, aniołów, świateł czy czegoś w tym stylu. Bóg w moim przypadku był bardziej dyskretny. :-) A to jakiś znak, a to zbieg okoliczności, a to zdarzenia, których nie dało się wytłumaczyć racjonalnie, a jeśli nawet, to te wytłumaczenia byłyby bardzo naciągane. Ale wiem, że On jest. I tyle.


3 komentarze:

  1. Nie zgadzam się na relację uczeń-nauczyciel. Nawet nie wiesz, ile ja mogę nauczyć się od Ciebie! Niech Duch Święty Ciebie trzyma w swojej opiece! I wychwalam Boga w Twojej osobie, dziękuję Bogu za to, że dał mi Ciebie. W Tobie widzę jego działanie, działanie Ducha Stworzyciela i Wspomożyciela.

    Co do bierzmowanych z przymusu. W Polsce niestety mamy przykład zlaicyzowania sakramentów - Bo babcia chce, bo głupio jak ktoś nie pójdzie. I Twoja decyzja o nie podejściu do sakramentu bierzmowania była według mnie bardzo dojrzałą i świadomą decyzją. Zresztą w moim przypadku byłoby blisko od takiej decyzji. Ale sakrament ten przyjąłem w sposób w pełni świadomy i chyba dojrzały, o ile dojrzały mógłby być małopraktykujący katolik, który chodził do kościoła ale zapominał o rozmowie z przyjacielem.

    Czy ja jestem mądry? Dojrzalszy od Ciebie? Nie wiem, śmiem wątpić:) Czy głębiej wierzący? To też pojęcie względne. Powodzenia w dalszym wzrastaniu! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mu też dziękuję za Ciebie i modlę się, żeby nasze drogi się nie rozeszły. Choć jak śpiewają Nosowska i Przemyk: "Nie myśl, że nie miniemy nigdy się". I jeśli tak się stanie, to też nie będzie tragedia. Ważne, byśmy cieszyli się z tego, co jest tu i teraz i korzystali z tego jak najwięcej.

      Sam nie wiem, co myśleć o tych sakramentach. Na Fejsbogu dzisiaj przeczytałem, że religia bez wiary jest niczym, ale wiara podparta religią jest pełniejsza. I jako, że niczego nie wykluczam, może być tak, że jednak sakramenty same w sobie są ważne i jakby chronią bez naszego przyzwolenia na tę ochronę. Myślałem o pójściu do bierzmowania rok czy dwa lata temu, ale mój stan zdrowia mi nie pozwolił. A dzisiaj? Trzymam się jednak z daleka od Katolicyzmu. Zresztą, musiałbym się złamać, pójść do spowiedzi i liczyć na rozgrzeszenie. Ale ja przecież nie żałuję swoich grzechów...

      Tak, Marcinku, jesteś mądry. Tym bardziej, że masz dopiero 18 lat, a zachowujesz się jak ktoś starszy od Ciebie. Choć przekonałem się, że wiek nie ma nic wspólnego z dojrzałością.

      Usuń
    2. "Uczeń nie prze­wyższa nau­czy­ciela. Lecz każdy, dob­rze wyu­czo­ny, będzie jak je­go nau­czy­ciel." :-)

      Usuń