poniedziałek, 15 października 2012

O tym, że bawię się świetnie.

Zażarta na ten świat niezgodo, z którą rozstałem się tak młodo, powróć!

Wracania do siebie ciąg dalszy. Stawiam poprzeczkę wysoko i zaczynam wymagać od ludzi wokół. Tracę przez to, fakt. Wiele moich znajomości już zakończyłem. OK. jedna nie wyszła, bo obaj spieprzyliśmy, ale to wyjątek i tego żałuję. Ale reszty nie. Musiałem sobie zadać pytanie: Czy ja potrzebuję takich ludzi? Ludzi, którzy są moimi znajomymi, bo są; bo kiedyś ich tam dodałem na FB i jakoś tak zostało? Ludzi, z którymi nie rozmawiałem od tygodni? Ludzi niedojrzałych, szantażujących mnie, że zakończą znajomość, jeśli ja czegoś nie zrobię? No nie zrobię, racja. :-) Nie, nie potrzebuję tego. Nie będę brał, co mi życie przynosi, SAM sięgnę po to, na co mam ochotę. A nawet, jeśli "będę sam"? Nie zmienię się, to nie mój świat. :-)

Łoo oo, bawię się świetnie. Nie zatrzymuj mnie. Nie mów mi dość.

Z drugiej strony, zaczynam lekko żyć. Zmieniłem się pod tym względem. Już nie marzę o wieczności i niezmienności. O miłości po grób i przyjaźni na dobre i na złe. Kilka lat temu poznałem termin "tu i teraz". To chyba z okresu fascynacji buddyzmem i duchowością. Zaczynam tak żyć. TERAZ ma być dobrze, nie za tydzień, za rok, a i nie miesiąc czy 8 lat temu. Nie zmienię przeszłości, a przyszłość jest na tyle niepoznana i zaskakująca, że lepiej nie robić planów. Życie zrobi je za nas. Nie wyjdę z domu, nie zacznę żyć tak jak bym tego chciał, nie stanę się supermodelem. Co mogę zrobić, to korzystać z tego, co mam i starać się wycisnąć z tego jak najwięcej.

I was taught that forgiveness is for the forgiver.

Jedna sytuacja: facet z Pakistanu. Okłamał mnie, a ja kłamstwa nienawidzę. Ale następnego dnia spytał : "angry wid a lier?" i zrobiło mi się tak miło, że napisałem, że nie, już nie. Bo tak było. Co chcę powiedzieć, to że nie ma sensu na siłę czegoś ciągnąć. Czasami trzeba odciąć się od ludzi, miejsc, zdarzeń, by móc iść naprzód. Ale z drugiej strony nie można zbyt łatwo odpuszczać i jeśli coś jest do uratowanie, to trzeba schować dumę w kieszeń i dążyć do tego.

Z Bogiem, ludzie!

PS Może się wam wydawać, że sam sobie zaprzeczam, ale staram się po prostu opisać, co się u mnie w życiu i głowie dzieje. I tyle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz