poniedziałek, 8 października 2012

O powrotach i zmianach.

Pragnę powitać nowego starego Sebastiana. Sebastian w ostatnim czasie zbłądził i chyba trochę zdradził siebie samego. Chciał być jak wszyscy, chciał chodzić do kościołka i klepać "Zdrowaś Maryjo", spać w dzień "jak człowiek", uznać, że seks jest grzeszny i kilka innych spraw. Ale Sebastian zapomniał, że to nie jest już on, że zmieniać siebie, to tracić siebie. A czym jest człowiek bez własnego "ja"? Niczym. Pieprzonym konformistą, który zmienia swoje poglądy w zależności od tego jak zawieje wiatr. Bezczelnie się przyznaję: byłem i jestem buntownikiem. Nie dla mnie masa i chodzenie wytartymi ścieżkami. I mimo że zapłaciłem za to już sporą cenę, to lubię ten swój bunt. Nie będę mówił, że pada deszcz, kiedy plują mi na głowę. Nie będę siedział cicho, bo tak wypada i tak trzeba. Ten świat potrzebuje zmiany, a zmiana zaczyna się od nas samych. Oświadczam, że chcę się zmienić. I już w sporym stopniu to zrobiłem! Potrzeba mi tylko spokoju duchowego, żebym teorię zamienił w praktykę.

Odcinam od siebie wszystko to, co mnie trzyma w miejscu. Chcę, jak ten bambus wystrzelić w górę i pokazać na co mnie stać. Bo stać mnie na wiele, wiem to.

Z Bogiem!

PS Jestem ostatnio dręczony duchowo. Teraz się to uspokoiło, ale jestem pewien, że na tym się nie skończy, bo po przeanalizowaniu całego mojego życia, stwierdzam, że Diabeł i jego demony miały mnie na oku od wczesnego dzieciństwa. Więc jeśli ktoś może mi zaoferować jakąś pomoc duchową, choćby modlitwę, to będę wdzięczny. A, i jeśli ktoś się zdecyduje, to chciałbym o tym wiedzieć. :-)
PS2 Szatan, demony, pewnie myślicie, że oszalałem bądź jestem "nawiedzony". Jebie mnie to, moi drodzy. :-)

2 komentarze: